spotkanie
Komentarze: 2
napisalem list... zajal mi 3 strony papeterii... poszedlem go wrzucic do skrzynki i idac ulica ujrzalem... ja... stala pod kioskiem, miala kaptur na glowie, czy myslala, ze nikt jej w ten sposob nie pozna? zbyt czesto ja widywalem by jej nie rozpoznac... podszedlem do niej ostroznie... nie zdazylem wydusic slowa, a ona juz podniosla glowe i spojrzala na mnie. w zyciu nie widzialem jej w takim stanie - byla blada jak sciana, zaplakana, cala energie z niej gdzies uszla ;( "juz nie wiem co robic, jak zyc..." - powiedziala cichutko - "chyba juz sobie stad pojde...". zlapalem ja za ramie i powiedzialem "nie pozwole ci tak po prostu odejsc. kocham cie...". ona na to : "kochasz? spojrz jak ja wygladam... zniszczyles mnie... a najgorsze w tym wszystkim jest to, ze ja ciebie...tez... no wiesz... pusc mnie prosze...". juz mialem lzy w oczach... puscilem ja... odeszla pare krokow... po chwili podbieglem do niej i dalem list, ktory mial byc wrzucony do skrzynki pocztowej, powiedzialem "chce, bys to przeczytala.". spojrzala na koperte i wziela ja bez slowa.
bylem ciekaw, czy ja otworzy, przeczyta, a moze po prostu wyrzuci?
przeczytala. wlaczyla telefon. wyslala mi smsa o nastepujacej tresci : "byles moim sensem zycia... ja... sprobuje ci wybaczyc..."
uwierzylem... my bedziemy jeszcze razem... szczesliwi...
Dodaj komentarz