Komentarze: 3
jej mama przyniosla mi wczoraj list. karolina napisala go kilka dni przed samobojstwem... byl zaadresowany do mnie. na poczatku nie wiedzialem, czy chce go czytac, bo przeciez zdawaloby sie, ze teraz nic nie ma juz znaczenia... ale otworzylem i przeczytalem. napisala, ze nie mam winic siebie za to co sie stanie (stalo..). "odejde, bo tak bedzie lepiej i lzej kazdemu" - nieeeeee, to nieprawda, kazdemu jest teraz ciezko... "dziekuje ci za to, co mi ofiarowales przez te kilka miesiecy. dziekuje za smak milosci. za smak prawdziwej milosci." - przy tym fragmencie rozbeczalem sie jak dzieciak..... i przez ten fragment tym bardziej nie rozumiem, czemu odebrala sobie zycie... "badz szczesliwy, bo ja bylam, dzieki tobie. i teraz, tez jakos sobie poradzimy... ja musze juz isc inna sciezka...".
"prosze, nie obwiniaj sie za nic."
"odchodze pelna obaw, ale i nadziei."
nie wiem, nie wiem, nie wiem... jakos tak dziwnie, bo troche sie uspokoilem dzieki temu listowi. moze nie powinienem?
ale ja chce zyc normalnie... chodzic do szkoly, do kumpli, zyc chwila... ona chyba by tego chciala... ja tez tego chce...